Behind the Scrubs: ugryzienia, zadrapania i inne rozmaite urazy
Kiedy pies gryzie
Zostałem ugryziony w pracy jedenaście dni temu. Wiedziałem, że kiedyś spotka mnie w klinice; każdy lekarz, technik i asystent dobrze i dobrze wie, że praca ze zwierzętami oznacza, że możesz zostać porysowany lub ugryziony. Pewnie są urazy i prawie wszyscy wychodzą z tygodnia z kilkoma nowymi zadrapaniami na skórze. Ale niektóre z nich to prawdziwa okazja, a nie tylko godny wycięcia bandaż lub otarcie. I wszyscy wiedzą, że to tylko kwestia czasu, zanim natkniesz się na to jedno zwierzę, które właśnie ma twój numer.
Moim był 50-funtowy labrador retriever, który jako szczeniak miał już wiele gabinetów weterynaryjnych. Biedne dziecko przebywało i wychodziło z klinik w celu leczenia parvo, kaszlu w hodowli i różnych obrażeń w ciągu bardzo krótkiego rocznego życia. Miał dość Dziwnego Pachnącego Miejsca z Ludźmi W Scrubs. Jesteśmy złymi ludźmi w oczach większości zwierząt. Nie winię ich. Nie wiedzą, co się dzieje, mierzymy ich temperaturę w bardzo, hałaśliwy, niegrzeczny sposób bez żadnego wyjaśnienia, a następnie szturchamy je igłami. To nie jest zabawne. Byłbym trochę niechętny, aby pójść do lekarza, jeśli żaden z nich nie komunikował się na mój sposób i nie zrobiłby mi czegoś bez mojej zgody.
Więc kiedy przyszedł na proste czyszczenie zębów, a inna technika próbowała zdobyć jego witaminy, ugryzł ją w ramię. Nie dość mocno, by złamać skórę, ale została zraniona w głębokie tkanki. Jego właściciele powiedzieli nam, że jest przebiegły i zdenerwowany, ale kiedy go zameldowaliśmy, wydawał się po prostu podekscytowany i wzburzony. Zdarza się to dość często, gdy zwierzę jest zabierane na zabiegi chirurgiczne. Tak więc jego nagłe rzucenie się na moją współpracownicę było trochę nieoczekiwane, zwłaszcza że zrobiła wszystko, co w jej mocy, jak „podejść do psa”. Przestała próbować witamin, dopóki nie wszedł lekarz, ponieważ lekarze są upoważnieni do kolejnych kroków i procedur w razie potrzeby.
Zgłosiłem się na pomoc, kiedy mój lekarz chirurg poprosił o pomoc w uzyskaniu oceny. Weszliśmy do budy, a on przeszedł w tryb obrony: szczekanie ze złością, włosy uniesione, cofnięte w kąt, warczenie i warczenie. Nie było mowy, żebyśmy go stamtąd wydostali. Lekarz, nie chcąc zdejmować rąk, chwycił tak zwany drąg wścieklizny i wyciągnął go ostrożnie z budy. Walczył potężnie, a kiedy trzymała go z daleka na ziemi, próbowałem go złapać. Na tym polega nasz błąd.
Pstryknął i próbował na mnie rzucić, mimo że mój doktor mocno go przygwoździł, i udało mu się uzyskać prawą stopę podczas jednej takiej próby. Gdybym nie nosił bardzo grubych butów, doznałbym znacznego uszkodzenia stopy. W tej chwili po prostu przebił but z owczej skóry. Próbowałem dalej - mój błąd. Obrócił głowę, chwycił moją lewą rękę i potrząsnął raz. Reszta to rozpalony ból, szybka ocena faktu, że moja ręka była teraz dość ładnie otwarta, a mój lekarz decyduje się odwołać próbę na korzyść przywiezienia jego właścicieli. Nie będziemy w stanie bezpiecznie pracować nad tym zwierzęciem i nie przyniesie nic pożytecznego z dalszych wysiłków.
Osiemnaście szwów na pogotowiu, kilka zastrzyków dla odrętwiałego obszaru, prześwietlenie, aby upewnić się, że żadna z kości nie została złamana, i szyna z powodu tak zwanego złamania okultystycznego: złamanie kości, którego nie można łatwo patrz na zdjęciu rentgenowskim.
Moja ręka, szycie po
Protokół
Pytanie, które najczęściej zadają mi osoby spoza medycyny weterynaryjnej, brzmi: „co się stało z psem?”. (Nie żeby nie zapytali, czy wszystko w porządku; nie sugeruję, że całkowicie ominęli moje samopoczucie, żeby zapytać, czy z psem wszystko w porządku!) Prawda jest taka, że nawet ja nie wiedziałem dokładnie, jaki był protokół pracownik weterynarii jest gryziony na tyle surowo, że wymaga opieki medycznej. Przynajmniej nie, dopóki mi się to nie przydarzyło. Mogę ci tylko powiedzieć, jaki jest protokół dla mojego biura.
Mówiąc prosto, zwierzę nie ponosi winy kliniki. Jak już wcześniej wspomniałem, wszyscy wiemy, że istnieje ryzyko, że czyjś pies lub kot źle zareaguje na bycie pod naszą opieką z powodu dziwnego otoczenia, zapachów, dźwięków i ludzi wytwarzających spiczaste rzeczy. Nawet najsłodszy kot lub najbardziej posłuszny pies ma coś, co weterynarze nazywają „progiem”: moment, w którym cierpliwość zwierzęcia dobiegła końca i nie jest już dłużej w stanie tolerować postępowania z procedurami weterynaryjnymi. Niektóre mają krótsze progi niż inne. Zarówno technicy, jak i weterynarze muszą stale obserwować zachowanie zwierzęcia pod kątem oznak zwiększonego stresu, aby uniknąć prowokacji. Czasami nie mamy wyboru: jeśli zwierzę wykrwawia się, nie ma znaczenia, jak bardzo może stać się kruche, musimy ustabilizować zwierzę lub zaryzykować jego śmierć. Ale zwykle obserwujemy znaki - sztywny ogon, subtelny warczenie, uniesioną wargę - aby wiedzieć, kiedy zaczynamy wkraczać na koniec cierpliwości naszego pacjenta.
Kiedy więc źle oceniamy tolerancję zwierzęcia lub jeśli nie mieli na początku żadnego, nie obwiniamy tego zwierzęcia. Nie wytaczamy zarzutów, nie pozywamy, nie krytykujemy właścicieli za posiadanie zwierzęcia, które kogoś zaatakowało. (Oczywiście, jeśli właściciel świadomie ma zwierzę, które atakuje ludzi i nie mówi nam o tym, to inna historia. Jest to zwierzę, które może zranić kogoś niezależnie od okoliczności, i na ogół nie wpuszczamy go do naszych klinik w pierwsze miejsce.) Musimy jednak złożyć raport zgryzu zwierząt, niezależnie od tego, czy chcemy, czy nie. Prawa są prawami i jak się dowiedziałem, gdy tylko powiedziałem im, co się stało w pracy, wezwali ochronę, aby przybyli i usunęli wszystkie informacje, które posiadałem. To powiedziawszy, dopóki zwierzę nie chce bezmyślnie gryźć ludzi, wszystko, co kiedykolwiek robi, to siedzieć w aktach gdzieś w policyjnym biurze akt.
Przejrzałem prawne konsekwencje i protokoły zgryzów w klinice po ciekawości. Na stronie Nolo.com znajduje się bardzo ładny, schludny podział prawnego precedensu, z różnymi cytatami, rozdziałami i artykułami, które nie mają dla mnie sensu pod względem terminologii prawnej. (Link znajduje się poniżej, jeśli chcesz uzyskać pełne legalne podsumowanie).
Krótko mówiąc, nic nie dzieje się z samym zwierzęciem, a nawet właściciele nie mają wiele do roboty, jeśli klinika zgłasza ugryzienie. (W mojej klinice był co najmniej jeden przypadek, w którym zwierzę ugryzło matkę właściciela w dzień przed naszym spotkaniem, a policja pojawiła się u ich progu, by zdjąć raport z ugryzienia zwierzęcia. Jedynym powodem, dla którego policja była powiadomiono go, ponieważ ugryzienie było na tyle poważne, że wymagało pomocy medycznej, a lekarze wezwali go, a nie nas.)
Największym problemem, jaki odczuwamy po każdym ugryzieniu - kota, psa lub w inny sposób - nie jest obwinianie zwierzęcia. Chodzi o to, czy wszystko będzie w porządku, potrzebujemy pomocy medycznej i czy zwierzę jest na bieżąco z szczepieniami. Jeśli pies lub kot, który nas ugryzł, nie ma zapisów wścieklizny, wtedy zdarzają się komplikacje prawne.